Na początku była fascynacja – pierwsze kroki z Commodore 64
Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Pierwszy kontakt z C64, które stało dumnie na półce u kolegi z podwórka. Wszyscy wokół mówili o nim jak o magicznym urządzeniu, a ja jeszcze nie do końca rozumiałem, co to znaczy. Pieniądze od rodziców, które podkradłem na okazję, i ten niecierpliwy dreszcz, kiedy pierwszy raz udało się załadować piracką wersję Boulder Dasha. Zapach przegrzewającego się zasilacza, odgłos dyskietki, który brzmiał jak rytuał – to wszystko zapisało się głęboko w mojej pamięci. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ten sprzęt stanie się bramą do świata, gdzie piractwo, kodowanie i demoscena splatały się w jedną, niepowtarzalną całość.
Oczywiście, nie wszystko było idealne. C64 był jak otwarte okno do świata komputerów – toporne, ale dające ogromne możliwości. BASIC, który na nim działał, był jak pierwszy rower – niezdarny, ale dający poczucie wolności. Często siedziałem godzinami, próbując napisać coś własnego, choćby najprostszy kalkulator, a potem próbowałem kopiować gry od kolegów, bo przecież w tamtych czasach każdy chciał mieć pełną bibliotekę ulubionych tytułów. Pierwsze kodowanie, pierwsze łamanie zabezpieczeń, pierwsze naprawy sprzętu – wszystko to tworzyło fundamenty mojego zafascynowania tym sprzętem. C64 był nie tylko maszyną – to był mój pierwszy nauczyciel i zarazem pierwszy współuczestnik w podróży do świata, który od tamtej pory nie przestaje mnie fascynować.
Król piractwa i scena crackingowa – jak komercja spotkała się z pasją
W tym pełnym nostalgii okresie, najbardziej fascynującym elementem była scena piracka. Wymiana gier na kasetach, grupy takie jak Razor 1911 czy The Dark Side, które tworzyły własne narzędzia do łamania zabezpieczeń… to była jak wojna o dostęp do ulubionych tytułów. Pamiętam, jak z kolegami siedzieliśmy w piwnicy, wpatrując się w ekran, próbując odgadnąć, jak obejść zabezpieczenia, albo jak wgrać nową wersję gry na kasetę, by potem z dumą wymieniać się kopią. To była nie tylko zabawa, ale i nauka – bo żeby to zrobić, trzeba było znać komputer od podszewki.
Warto podkreślić, że piractwo na C64 nie było tylko kwestią braku pieniędzy. To był też sposób na eksperymentowanie, na poznawanie tajników oprogramowania i na rozwijanie własnych umiejętności. Z czasem scena crackingowa zaczęła tworzyć własne demosceny, wyświetlać efektowne pokazy piksela i dźwięku, które z czasem wyewoluowały w prawdziwą sztukę. Dla mnie, jako młodego chłopaka, to była szkoła techniczna, a zarazem forma artystycznej ekspresji. Pamiętam, jak mój kumpel Radek napisał jedno z pierwszych intro, które robiło wrażenie na wszystkich – to był dopiero początek mojej fascynacji demosceną.
Kodowanie na C64 – od BASIC-u do assemblera
Wspominam, jak z początku ograniczałem się do BASIC-u. To był jak nauka alfabetu – wszystko wydawało się proste, choć w praktyce wymagało mnóstwa cierpliwości i sprytu. BASIC na C64 to jak pierwszy krok w świat programowania – toporny, ale dający niesamowite poczucie wolności. Jednak z czasem, kiedy zacząłem poznawać assembler, wszystko nabrało nowego wymiaru. Układ 6502, który napędzał ten komputer, był jak tajemniczy świat, do którego można wejść tylko dzięki odpowiednim sztuczkom i znajomości jego instrukcji.
Próbowałem pisać własne gry, modyfikować istniejące, a nawet optymalizować kod, by działał szybciej i z mniejszym zużyciem pamięci. Ograniczona pamięć 64 KB i procesor, który działał na granicy swoich możliwości, wymagały od programisty nie lada sprytu. To właśnie te ograniczenia sprawiły, że nauczyłem się myśleć jak inżynier, a nie tylko hobbysta. Pamiętam, jak w końcu napisałem coś własnego – prosty kalkulator, który działał na tyle szybko, że z dumą pokazywałem go kolegom na podwórku. To było jak złamanie własnych barier i swoista droga do samodzielnego rozumienia, jak działa komputer od środka.
Demoscena i artystyczny wyraz ograniczeń
Nie można pominąć fenomenu demosceny – sceny, która wyrosła z potrzeby pokazania, co można zrobić z ograniczonym sprzętem. Demoscenowe pokazy, zwane też demo, to jak sztuka pikselowa w najczystszej formie. To był czas, kiedy technologia nie była tak zaawansowana, jak dziś, a jednak ludzie potrafili tworzyć niesamowite rzeczy – od efektów graficznych, przez muzykę SID, po złożone programy. Dla mnie, jako młodego programisty, to był prawdziwy warsztat, miejsce, gdzie można było pokazać swoje umiejętności i nauczyć się od najlepszych.
Ta sztuka limitów nauczyła mnie, że ograniczenia nie są przeszkodą, a raczej inspiracją. Niezliczone godziny spędzone na optymalizacji kodu czy tworzeniu efektów wizualnych w ramach 64 KB pamięci – to wszystko ukształtowało moje podejście do programowania. Dziś, patrząc na te stare demosceny, czuję dumę, że mogłem być częścią tego ruchu i mieć swój wkład w rozwój sztuki komputerowej w czasach, gdy technologia jeszcze nie była tak dostępna jak dziś.
Dziedzictwo C64 – od piractwa do kultury i technologii
Choć dzisiaj piractwo na C64 już niemal przeminęło, jego duch nadal żyje wśród pasjonatów. Ten komputer był jak laboratorium, w którym młodzi ludzie, bez względu na pochodzenie, uczyli się programowania, tworzenia muzyki czy grafiki. To był czas, kiedy każdy mógł spróbować swoich sił, a technologia była na wyciągnięcie ręki – wystarczyło mieć zasilacz, kasetę i odrobinę zapału. Warto pamiętać, że to właśnie na tym sprzęcie zaczynały się kariery wielu dzisiejszych programistów, hakerów i artystów cyfrowych.
Współczesne czasy z ich zaawansowanymi komputerami i internetem sprawiły, że piractwo przybrało inną formę – legalną dystrybucję, chmury, streaming. Jednak dziedzictwo C64, jego ograniczenia i wyzwania, które stawiał przed użytkownikiem, pozostają inspiracją. To właśnie on nauczył nas, że w ograniczeniach kryje się twórcza siła, a piractwo – choć kontrowersyjne – przyczyniło się do rozwoju sceny i umiejętności wielu pokoleń.
Ostatecznie, Commodore 64 to nie tylko legendarny sprzęt, ale symbol epoki, która wyznaczyła początek cyfrowej rewolucji. To był czas, kiedy młodzi chłopcy i dziewczęta, stojąc przed swoimi komputerami, marzyli o wielkich rzeczach, nie mając jeszcze pojęcia, że tworzą fundamenty przyszłości. I choć dziś to tylko wspomnienie, jego echa wciąż brzmią w sercach tych, którzy odważyli się wejść w świat kodu i piractwa na tym niesamowitym, ikonicznym komputerze.